innymi słowy: czy będzie wtopa?
(z góry przepraszam za orty, znacie mnie nie od dziś, nikt nie jest doskonały)
Zabawę rozpoczynamy we Wrocławiu. Trasę z Wrocławia do Zgorzelca, wytyczyłam dokładnie, klasycznie, opisując każdy kościół, pałac, a nawet siedzibę protestanckiej sekty schwenckfeldyzmu (ciekawe co?;-)). Daje nam na to trzy dni, po 70 km, najbardziej wiejskimi dróżkami jakimi się da.
Potem (jak będzie jakieś potem) kupujemy kolejną, dokładną mapę i ruszamy na Drezno. Pierwsze schronisko; czyli jak ktoś chce się z nami spotkać, to raczej proponujemy tam, gdy się wypierzemy i wypucujemy na cacy. O tym kiedy będą kolejne noclegi w hostelach zadecyduje nasz zmysł powonienia i dostępność pralki automatycznej...
Z Drezna w linii prostej suniemy na Altenburg i teraz są dwie opcje. Stara opcja zakłada, że posuwamy się wzdłuż Menu (zasada, że rzeka pod górę nie płynie), na Wűrzburg i dobijamy do Renu. Tylko, że Men (jak to men) wije się, plącze, płynie jakby chciał, a nie mógł no i nadrobimy dużo kilometrów... Dlatego pojawiła się opcja numer dwa. Z Altenburga w dół na Ratyzbonę, po drodze, gdzieś na wysokości Tirschenreuth pojawia się rzeka Naab (nie mylić z Daab, choć to fajny zespół).
Z Ratyzbony Dunajem na Bazylę/ Freiburg, mijamy kolejną granicę, dobijamy do kanału Renu, po prawej mijamy Dijon (lub nie - ta studnia Slutera, ehh), no i wzdłuż Saony, Rodanu, lecimy na Marsylię, potem wzdłuż wybrzeża...
Sama nie wierzę w to co piszę...
Jak dotrzemy do granicy polsko-niemieckiej uznam, że jesteśmy, no jesteśmy po prostu; jak ją miniemy i Drezno też miniemy i górami (ała) dojedziemy do Ratyzbony, to stwierdzę, że jesteśmy super; po granicy niemiecko-francuskiej będziemy rewelacyjne; Marsylia zadecyduje o naszej boskości, a po Marsylii już tylko wybrani być może dostąpią zaszczytu całowania naszych stóp...
POLSKA
05.09.2007 - 11.09.2007
Wrocław---Jawor---Złotoryja---Lwówek Śląski---Gryfów Śląski---Zamek Czocha---Zgorzelec
(rowerem)
Pogoda super. Leje, leje i ewentualnie: leje. Pelerynka, mokre buty, mgła. Są momenty kiedy coś widać... Wtedy jest ślicznie. Domki konstrukcji szachulcowej, dekoracje z łupka. Mnóstwo opuszczonych ślicznych, starych budynków. Malownicze kościółki. Noclegi w schroniskach; agroturystyka, OSiR, barak... Udało sie nam zdmrzemnąć nawet w Caritasie w Lwówku Śląskim. Kupujemy kawki 3 w 1 i błagamy o wrzątek sprzedawców w sklepach. Wiatr zachodni doprowadza nas do szału. Kupiłyśmy książki i czytamy wieczorami ... kryminały. Zgorzelec. Kilkanaście pomysłów. Wygrywa opcja: przeczekać deszcz w Dreźnie, a potem na weekendowym bilecie dotrzeć na południe Niemiec.
mam coś dodać?
Barbary też ładna nazwa dla wsi, a nie było takiej...
JAWOR
JAWOR Kościół Pokoju
JAWOR Kościół Pokoju
WINNICA grangia cysterska
WINNICA grangia cysterska
WINNICA grangia cysterska
trzeba mieć fantazję...
ZŁOTORYJA kopalnia bazaltu
polskie Gigant's Causeway
GRYFÓW ŚLĄSKI
agroturystyka...
widok z ZAMKU CZOCHA
ZAMEK CZOCHA
ZGORZELEC nasza nowa miłość
ZGORZELEC
ZGORZELEC nasz baraczek
ZGORZELEC
NIEMCY
11.09.2007 - 18.09.2007
Görlitz---Drezno (pociagiem)
Drezno---Miśnia---Drezno (rowerem)
Drezno---Freiburg (pociagiem)
Freiburg---Bad Krozingen---Neuenburg (rowerem)
Pociągiem przez Hof, Norymbergę, Stutgart, Offenburg do Freiburga. Poczatkowo miała być Bazylea ale... ALE Nasz pociąg z Karlsruhe do Offenburga spóźnił się. Zostało nam pięć minut na przesiadkę czyli: wyrzucić z pociągu: siebie, sakwy, rowery, namiot; zmiana peronu i wrzucić do pociągu: siebie, rowery, sakwy i namiot. Kolejka do windy, która pokonuje piętro z oszałamiającą predkością 3 minut. Panika i olśnienie - przejazd między peronami. Przejechałyśmy i w oka mgnieniu pojawił sie maszynista - mściciel - nerwus. Z miną "w życiu mi nie wyszło na was odreaguję" wyszarpał mi paszport i uciekł do pociągu. Należy sie upewnić, że wystarczająco mocno trzyma się okazywany dokument... Pociag odjechał, a mój paszport odnalazłam później u kolejnego pracownika deutsche bahn. Okazało sie, że maszynista wezwał policję i musimy na nią poczekać. Eskortowało nas na posterunek trzech policjantów. Przekonali sie przy okazji, że zmiana peronu z rowerem z sakwami nie jest łatwa. Problem był z windą - nie mieścili się z nami, na szczęście nas do niej nie przykuli... Bardzo sympatyczni; zgodnie wszyscy razem mieliśmy dość maszynisty. Jednak zeznania, protokół, wybór sędziego, takie tam bajery... całe to zamieszanie zabrało nam dwie godziny i został nam już tylko pociag do Freiburga.
Na polu namiotowym zastanawiałyśmy się czy znowu nie dopadnie nas policja, bo recepcja była juz nieczynna i nie miałysmy jak się zameldować. Doszłyśmy jednak do wniosku, że teraz poszłoby to dużo sprwniej. Wystarczyłoby, że policja z Offenburga przesłałaby nasze dane tej z Freiburga. Freiburg, katedra jst cudna, maswerki, żygacze, portal główny... Słońce i girlandy z winogron nad uliczkami. Kolejny dzień należał do Ani. Najpierw życ nie mogła bez mapy scieżek - kupiłyśmy, potem ją zgubiła, potem slalomem jeździłysmy od Renu pod góry i spowrotem, a potem jeszcze (;-) rozbiła wino, którym miałysmy uczcić kolejną granicę. W sumie dobrze, bo przekroczyłyśmy ją dopiero następnego dnia. Postawiłyśmy namiot na ścieżce przy Renie.
DREZNO pasaż artystyczny
DREZNO pasaż artystyczny
DREZNO katedra Św. Trójcy
DREZNO katedra Św. Trójcy
DREZNO Frauenkirche
DREZNO Freuenkirche
DREZNO
DREZNO
DREZNO
DREZNO
DREZNO Zwinger
DREZNO Zwinger
DREZNO Zwinger
DREZNO Zwinger
DREZNO fabryka papierosów marki Salem
DREZNO synagoga
DREZNO fabryka VV
DREZNO fabryka VV
DREZNO fabryka VV
DREZNO nad Elbą
DREZNO
DREZNO
DREZNO
atak wróbli na nasz chlebek
z rąk nam wyszarpywały bestyje
DREZNO
podczas wietrzenia rowerków, trafiłyśmy na dziwaczny antykwariat; jedna z właścicielek miała taki oto rowerek
żeby zrobić mu zdjęcie pierwszy raz od lat wypowiedziałam zdanie po niemiecku...
jak widać pozwoliła nam go dotknąć
DREZNO sklepik drewnianych miniaturek
DREZNO sklepik drewnianych miniaturek
DREZNO sklepik drewnianych miniaturek
DREZNO sklepik drewnianych miniaturek
DREZNO sklepik drewnianych miniaturek
FRANCJA
18.09.2007 -28.09.2007
Neuenburg---Ottmarsheim---Mulhouse---Montbeliard
---Maurice Colombier---Isle sur le Doubs---Baume les Dames---Clerval---Chaleze---Besancon (rowerem)
Besancon---Colmar (pociagiem)
Colmar---Turckheim---Munster---Colmar---
Sigolsheim---Riquewihr---
Ribeauville---Colmar---Ungersheim---
Ensisheim---Mulhouse (rowerem)
Mulhouse---Colmar (pociagiem)
Colmar---Neuf Brisach---Breisach am Rhein (rowerem)
Znowu zimno, znowu leje... Decyzja o powrocie przez Colmar (wpadła nam w łapki ulotka z tamtejszego muzeum). Colmar i noclegi za 9e w hostelu; zostałysmy na tydzień. Kolorki, kolorki, szachulec, kukurydza, winnice, orzechy... Musee d'Unterlinden. Ołtarz z Issenheim, zakochalyśmy sie w nim... Pojechalyśmy do Munster by ruszyć w góry ale stwierdzilyśmy, że jesteśmy zbyt zmęczone i zaatakowałyśmy te niższe partie Vogezów z okolicy - szlak 3 chateaux. Zamki okrążyłyśmy kilka razy zanim na nie trafiłyśmy. Objechałysmy kilka okolicznych wiosek, skoczyłyśmy rowerem na zakupy do Mulhouse (60km w jedną stronę - wracałyśmy już pociągiem). W schronisku poznałyśmy Francuza, którego rodzice wyemigrowali do Francji podczas II wojny światowej. Życiorys jak z książki. Nadal łamałyśmy stereotypy... Francuz przyjechał do Colmaru do pracy, na winobranie. Z kolei my - Polki, na rower, na wakacje. Ostatniego dnia ruszyłysmy przez Neuf Breisach (twierdza jak szachownica) do Niemiec.
REN
OTTMARSHEIM
OTTMARSHEIM
stara psina co nam zjadła prawie wszystkie żelki
no i Ania...
okolice MONTBELIARD
MONTBELIARD
MONTBELIARD
czasem droga międzynarodową, czasem murkiem na kanale...
pan uprawiajacy jogging podał nam skrót na wyjazd z Montbeliard
rzeka Le Doubs
ISLE SUR LE DOUBS
CLERVAL i nasze rowerki
rzeka Le Doubs
BAUME-LES-DAMES
BAUME-LES-DAMES
BAUME-LES-DAMES
BAUME-LES-DAMES
CHALEZE Anka walczy z namiotem
BESANCON
BESANCON
BESANCON
BESANCON
BESANCON
BESANCON
BESANCON
BESANCON
BESANCON gdzie rybki "biorą na" szampana
Szukałam tej czapki dobre 15 minut...
pamietałam, że położyłam ją gdzieś, gdzie by schła...
piżamka...
COLMAR katedra
TURCKHEIM
COLMAR ołtarz z Issenheim
COLMAR ołtarz z Issenhiem
COLMAR ołtarz z Issenheim
NIEMCY
28.09.2007 - 30.09.2007
Breisach---Karlsruhe (pociagiem)
Karlsruhe---Wolfsburg (pociagiem)
Wolfsburg---Wrocław---Jaworze (samochodem)
postanowiłyśmy zobaczyć jego kolejne ukrzyżowanie w Karslruhe.
Do Karlsruhe dotarłysmy późnym wieczorem, pojeździłyśmy sobie po nim nocą i zaatakowałysmy pole namiotowe w Durlach. Tam ktoś nam obsikał namiot ale to szczegół. Cały kolejny dzień biegałyśmy po Karlsruhe i oczywiście zaliczyłyśmy Staatliche Kunsthale. Noc w Mc Donaldsie na dworcu (najcieplejsze miejsce), pięć przesiadek i Wolfsburg taty. Jadąc z Wolfsburga "podrzuciliśmy" Anię do Wrocławia.
KARLSRUHE
KARLSRUHE
KARLSRUHE
KARLSRUHE
KARLSRUHE Honore Daumier
KARLSRUHE
KARLSRUHE Amadeo Modigliani
KARLSRUHE Amadeo Modigliani
KARLSRUHE Hans Baldung Grien
KARLSRUHE
KARLSRUHE
KARLSRUHE stołówka uniwersytecka
KARLSRUHE stołówka uniwersytecka
KARLSRUHE stołówka uniwersytecka
KARLSRUHE stołówka uniwersytecka
9 comments:
ja na pewno stop calowac nie bede, bo przypominam ze jestem bogiem:)) i to bogowi powinno sie stopy calowac chociazby za fakt zalatwienia noclegu w dijon;)
Gdzie jesteście?już 3 dni nie ma sprawozdania...
no wlasnie, ja tez sprawdzam i nie ma sprawozdania. a nawet pociagi wam wyszukalam do francji!!!
Ej no, zaczynam się martwić!!!
i nie mam co czytać w pracy ;)..
ja wiem gdzie sa,bo sa juz po "mojej stronie" czyli we Francji, a dokladniej w Milhouse i w pn powinny byc teoretycznie w Dijon. Baska jest po grypie zoladkowej, namiot im zamokl,wiec rozowo nie jest. pogoda nadal do kitu. musimy 3mac kciuki!!!
trzymamy kciuki i pozdrawiamy ciepło..!!!
byc moze czas najwyzszy odpowiedziec na pytanie: czy to byla wtopa?!! na pewno w sensie pogodowym,ale czy poza tym?
SUKCES!!!
bo przecież było cudownie
choc czasem faktycznie ciężko
i ponad 900km rowerkiem mamy juz za sobą, na kolejną próbę zostały juz tylko jakies 2000;-)
to ja sie ciesze jesli sukces!!! jakby nie bylo wierzylam w was od samego poczatku, xixi;))
Post a Comment